Witaj, może chciałbyś się zarejestrować? Zarejestruj się  


[ZABAWA] OPOWIADANIA

#1

Witam serdecznie, w tym wątku o tematyce zabawy (gdyż pisanie różnych historii sprawia przyjemność). W zabawie chodzi o to, aby napisać jedną (lub więcej) historie (zmyśloną, zmyślone postacie, miejsca też mogą być zmyślone) i osoby poniżej mogą się o niej wypowiadać. Pamiętajcie! Tu nadal obowiązuje regulamin MineWorld, więc proszę was bardzo, bez dziwnych treści.


Wzór:

[OPOWIADANIE] *Tytuł opowiadania*
     *Treść opowiadania*

|jeśli chcesz się wypowiedzieć to napiszNiemowa
[OPINIA] *treść opinii *

Z przyjemnością popatrzę na waszą wyobraźnie i chętnie poczytam wasze wątki!
[Obrazek: b55221c559007.png]
Odpowiedz

#2

BIG BEN
                                                                      Rozdział 1
Rok 1867,Londyn godzina 3.29 Szara Strefa Londynu.

W ciemnym zakamarku pewnej ruchliwej ulicy. Stało się coś tragicznego dla rodziny ofiary,ale nie dla Londynu.W tym mieście to normalka w którym morderstwo może znajdzie się w gazecie.
Więc, ofiarą był mały chłopiec z pucowatą twarzą jak i ciałem.Po prostu słodka kuleczka.Jak wiadomo gwałciciele i wszelcy inni okrutni kryminaliści lubują w małych dzieciach, które nie stawiają oporu.Jego mordercą był 29 letni Ben, który z pochodzenia był Anglikiem ,ale czy wiadomo czy był rodowitej krwi angielskiej.
Który mordował chyba tylko kobiety typu prostytutki i fryzjerki. Czyli tak, pedofil-morderca, który morduje,ale małe dzieci grasuje po Londynie i sobie normalnie żyje wśród szarych ludzi.Ten chłopiec nie był jego jedyną ofiarą.Wśród nich było wiele dzieci i czasami kobiety, które chodziły późną porą po ulicach Londynu.Ben Widdle ma rude włosy , piwne oczy oraz szczupłą i wysoką posture ciała.
Które ,nie wskazują zbytnio na jego kryminalną osobowość.Niby Londyn gdzie śmierć czy też zabójstwo to porządek dzienny ,ale sprawą zajeła się milicja.Głównym śledczym jest Tom Riddle ,a jego partnerem Ron Hongy. Na miejscu zbrodni nie było nic na pierwszy rzut oka ,ale nie dla detektywa.Wpatrując się w najmniejsze szczegóły powiedział do partnera.

- Ron zobacz na dachu być ,może tam rzucił broń próbujac uciec bez podejrzeń.

Ron posłuchał śledczego i próbował wejść na dach drabiną.Drabina wyglądała na stabilną. Pierwszy szczebel. Drugi. Trzeci. Czwarty. Piąty. Wchodzi bez problemu. Gdy jest na górze mówi do swojego partnera by wszedł i to zobaczył. Tom przytaknął i podszedł do drabiny. Położył nogę na pierwszym szczeblu i wchodzi.Drugi szczebel. Trzeci. Czwarty. Gdy jest na ostatnim szczeblu drabina zaczeła się ruszać i odczepiać od ściany.Pierwsza śruba. Tom szybko wchodzi ma dach.Wszystkie śruby się odczepiły ,a drabina spadła. Na dachu znajdowało się ciało ,nie jedno lecz wiele. Tuż obok karteczka z napisem "Brawo za spryt". W oddali słychać diabeliczny śmiech.Pytanie jak zejdą?

                                                                          Rozdział 2
W, którym wyjaśnia się wiele rzeczy.

Ron zaczął szaleć i krzyczeć.

- Umrzemy tu. Z głodu. Pragnienia. Przez tego psychicznego je*****o sku*****a !

Powtarza tak od 15 minut. Tom nie wytrzymuje i wybucha.

- Zamknij się lub zepchnę Cię z tego dachu i pomyśle jak ja zejdę. Nie martwiąc się żebyś znów nie spanikował.

Ron się ucisza. Przestraszył się go. Tak przynajmniej myśli usatysfakcjonowany Tom.
Śledczy znalazł już sposób jak zejść.Nie mówiąc Ron'owi podchodzi do dachu od strony drugiego mniejszego budynku obok. Zeskakuje i robi przewrót w przód by zamortyzować upadek. Skok z wysokości 6 metrów kończy się tylko obtarciem spodni.Gwizdnął mówiąc do Rona :

- Chodź tu. I zeskocz do mnie ,ale  uważaj.

Partner był już zdenerwowany i zbagatelizował słowa i skoczył w dół.
Było można usłyszeć chrzęst. Chrzęst skręcanej kostki ,a następnie długi bolesny wrzask Rona...
Tom wiedział co się stało nie przejmował się nim mówiąc.

- Gdybyś mnie posłuchał kretynie... Krytykuje go Tom i podchodzi do niego podwijając mu nogawkę.

- Do wesela się zagoi. Uśmiecha się Tom ,a raczej tak to wygląda.

Ron rzucił mu gniewne spojrzenie. W jego oczach można było dostrzec łzy jak u małego dzieciaka ,które obtarło sobie kolano. Tom roześmiał się co jeszcze dolało oliwy do ognia. Ron wstał podszedł do Toma i upadł przez ból w kostce. Tom już się nie roześmiał jego mina była poważna ,jakby myślał nad krzyżówką ,ale w mocniejszej odsłonie taka na śmierć i życie.

- Ron wystarczy ,chodź pomogę ci wstać.

Powiedział podając mu dłoń. Mimo gniewnego spojrzenia złapał go za rękę i wstał opierając się o niego.
Tom wziął go pod ramię i podszedł do końca dachu. Spojrzał w dół i rozejrzał się po okolicy. Zauważył kosz na śmieci w ,którym akurat był worek. Zawołał Rona i powiedział żeby skoczył do tego śmietnika.

- Tom ciebie pogrzało już do końca ?
Chcesz mnie zabić ?

Tom spojrzał na niego z ukosa.

- Sam nie dasz rady. To ci pomogę.

Uśmiechnął się. I zepchnął Rona z dachu wprost do śmietnika.
Jęknął przy upadku i powiedział że "nic mu nie jest" i pomyślał w duchu ,że jeśli mu nic nie jest to dlaczego ma skręconą kostkę?

- Wyjdź ze śmietnika teraz moja kolej! Powiedział głośno żeby nie było wątpliwości. Ron posłusznie wyszedł z śmietnika i czekał na skok swojego partnera śledczego. W końcu skacze Tom. Rozpędza się wykonuje obrót w powietrzu i upada na tylną część ciała (nie jest przesadzone. Tak myślę).
Ron patrzy na niego wielkimi oczyma.

- No co? - pyta się Tom. - Nie nic - odpowiada Ron.

Tom podnosi go z ziemi i bierze pod ramię prowadząc do biura.

Przepraszam za wszelkie nie odpowiednie treści ,ale są tu potrzebne. Jest to opowieść o podłożu kryminalnym 

To nie jest gotowiec jakby co Duży Uśmiech
1
1
Odpowiedz




Użytkownicy przeglądający ten wątek:
1 gości